Prawie zapomnialam o tym blogu. Tak jak o wszystkim, co kiedys zaprzatalo moja uwage. Moje codzienne zmaganie sie z rzeczywistoscia zupelnie pochlania moja energie.. A przeciez nie tak mialo byc... Niestety, nadal nie znalazlam miejsca dla siebie, wszystko od lat jest tymczasowe, takie zastepcze. Wyglada na to, ze brak mi szczescia i wytrwalosci. A desperacja, w poszukiwamiu dobrej i stalej pracy, jakos dziwnie zwodzi mnie glownie na manowce. Bo przeciez jeszcze do sierpnia nie bylo tak najgorzej, dosc stala praca, fakt ze meczaca i w wyjatkowo niewdziecznych godzinach, to jednak w przyjaznej atmosferze. Ale musialam zmienic ja na lepsza... i tak sie zaczelo,.. A od tygodnia jestem zupelnie nigdzie, zwiedziona obietnica i zupelnie niepewna jutra. Ale decuzje kolejna trzeba podjac - czy zostac w tym "nigdzie" i pozwolic sie nadal zwodzic? Czy znow pakowac manatki z nadzieja, ze kolejna przystan okarze sie bardziej goscinna? A moze przede wszystkim powinnam zdecydo